12 maja 2009

Tłumaczenie "open-source" jako "otwartoźródłowa"

Natrafiłem dziś w sieci (w artykule "Direct Web Remoting (DWR) 3.0 w wersji Release Candidate") na termin "otwartoźródłowa" (np. biblioteka otwartoźródłowa) w miejscu gdzie większość z nas użyłaby terminu "open-source" (np. biblioteka open-source). Co myślicie o takim tłumaczeniu? Znacie może jeszcze jakieś inne, zgrabne i jednoznaczne? Przyznam, że mi termin otwartoźródłowa się spodobał i zamierzam zacząć go używać.

10 komentarzy:

Tomasz Nurkiewicz pisze...

Zdecydowanie biblioteka o otwartych źródłach - niewiele więcej, a nikogo w oczy chyba nie ukłuje. Jacek lubi wszystko tłumaczyć, zobaczymy jego wersję ;-).

Unknown pisze...

Wielu tłumaczy na "wolnodostępna" albo po prostu "otwarta". Dla mnie "wolnodostępna" trąci wolnym dostępem do zasobów, albo zwyczajnie "jest wolna", więc uważam na to, ale otwarta już pasuje jak ulał.

tptak pisze...

Czy rzeczywiście trzeba wszystko tłumaczyć?
Jeśli piszę po polsku, używam określenia "oprogramowanie otwarte", ale ze względu na powszechność określenia open-source, zazwyczaj z niego korzystam, ewentualnie mówię że coś jest udostępnione na licencji publicznej.

Paweł pisze...

Dlatego wlasnie uwazam ze terminow fachowych nie nalezy tlumaczyc (w wiekszosci, poza spordycznymi wyjatkami)

Stefek pisze...

Dorzucę swój mały grosik ;) Jestem elektronikiem gdzie terminów fachowych jak mrówków ;) i znacznie lepiej jest wg mnie jeśli pozostają nie tłumaczone, jednak czasami dobrze jest jak autor polskiego artykułu dorzuci słowo lub zdanie wyjaśnienia. Dlaczego jednak nie tłumaczyć? Niektórych terminów nie da się przetłumaczyć a do tego czytając dokumentację w oryginale nie głowimy się drugi raz nad tymi terminami, aczkolwiek jesteśmy Polakami i np przy open-source tłumaczenie "otwarte źródła" jest bardzo trafne ale tak jak napisałem powyżej jestem na nie :)

Unknown pisze...

A może próba odpowiedzi na pytanie: "A gdzie uważasz, że posługiwanie się językiem polskim ma sens?" pomoże? :) Należy wyważyć użycie obcych terminów, a wielu z nas jest zdania, że *lepiej* nie robić tego w ogóle. Może tutaj jest pies pogrzebany? Sądzę, że umiejętność posługiwania się wieloma językami to sztuka i w informatyce może być podobnie - polski i angielski, a nawet, gdzieniegdzie łacina.

Mariusz Lipiński pisze...

Ja jeszcze zaznaczę, że należy moim zdaniem ZAWSZE PRÓBOWAĆ znaleźć dobry odpowiednik polski i tam gdzie się nam to uda stosować terminy polskie. Z drugiej strony, jeśli tłumaczenie którego mielibyśmy użyć nie kojarzy się od razu z terminem anglojęzycznym to należy zachować rezerwę, z tym że moim zdaniem rezerwa ta to użycie w tekście mimo wszystko terminu polskiego z jednoczesnym podaniem w nawiasie wersji anglojęzycznej, a nie rezygnacja z próby tłumaczenia. Oczywiście są pewne, ale bardzo nieliczne, wyjątki, np. "interfejs" czy akronimy jak JVM albo API. No chyba że możemy sobie pozwolić na napisanie w miejsce "JVM" pełnej nazwy "Wirtualna Maszyna Javy". Akronim "WMJ" raczej nie byłby zrozumiały dla czytelników. Swoją drogą - może pokusić się wspólnymi siłami o stworzenie słownika terminów fachowych? Jacek, masz wprawę w powoływaniu nowych inicjatyw do życia - może jakiś komitecik standaryzacyjny? :) A może takowe już istnieją, tylko są mało widoczne/wpływowe?

Unknown pisze...

Ciekawa propozycja, ale przed wakacjami nie wróżę jej powodzenia i odłożę na bliżej nieokreśloną przyszłość. Na razie coś własnego promuję na Słownik pojęć Java EE. Pora to jakoś wzmocnić medialnie :)

Paweł Zubkiewicz pisze...

Ja tez jak kolega Stefek skonczylem elektronikie i jestem wielkim wrogiem tlumaczenia terminow technicznych! Celem jezyka jest komunikacja. Przynajmniej tak mnie jako inzyniera uczyli na telekomunikacji. Wprowadzanei polskich wersji angielskich technicznych terminow to tylko niepotrzebne mnożenie problemow.

Marta pisze...

Ja też uważam, że nie ma co wszystkiego tłumaczyć, bo często t są całkiem inne znaczenia i mogą wprowadzać w błąd.